„Ten mężczyzna nie jest wystarczająco dobry dla mojej córki!” – to, co powiedział mój narzeczony, sprawiło, że moja matka uciekła ze ślubu

260
Było w nim coś magnetycznego, siedział tam w wyblakłej granatowej bluzie z kapturem i znoszonych trampkach, tak swobodnie się czując. Przyłapałam się na tym, że zerkam na niego ukradkiem.

Kiedy w końcu podniósł wzrok i przyłapał mnie na gapieniu się na niego, szybko się odwróciłam, a policzki zalał mi rumieniec.

„Fitzgerald ma taki wpływ na ludzi” – powiedział z lekkim uśmiechem. „Sprawia, że ​​zapominasz, gdzie jesteś”.

„Nie wiem” – przyznałem. „Nigdy tego nie czytałem”.

Jego oczy się rozszerzyły. „Nigdy? Tracisz jedną z najwspanialszych amerykańskich powieści, jakie kiedykolwiek napisano”.

Wzruszyłem ramionami. „Nie mam ostatnio zbyt wiele czasu na czytanie”.

Tego wieczoru nie wymieniliśmy się numerami. Uznałem, że to była po prostu przelotna, miła rozmowa.

„Może nasze drogi się jeszcze skrzyżują” – powiedział, wysiadając na swoim przystanku. „Jeśli tak się stanie, pożyczę ci swój egzemplarz”.

„Chciałbym” – odpowiedziałem, choć ani przez chwilę w to nie wierzyłem.

„Czasami najlepsze historie do nas trafiają, gdy najmniej się ich spodziewamy” – powiedział, puszczając oko, gdy drzwi się zamknęły.

Tydzień później los przyznał mu rację.

Pociąg był zatłoczony w godzinach szczytu, kiedy poczułam mocne szarpnięcie za torebkę. Jakiś mężczyzna zerwał mi ją z ramienia i popchnął w stronę drzwi.

„Hej! Zatrzymajcie go!” krzyknęłam, ale nikt się nie ruszył.

Nikt oprócz Briana.

Znikąd rzucił się przez tłum. Obaj wpadli na peron, szamocząc się. Zanim przepchnęłam się przez drzwi, złodziej uciekł. Brian siedział na ziemi, ściskając moją torebkę, z małym rozcięciem nad brwią.

„Twoja usługa rekomendacji książek jest bardzo dramatyczna” – powiedziałam, pomagając mu wstać.

Uśmiechnął się. „Wciąż jestem ci winien egzemplarz Gatsby’ego ”.

Kawa na wygojenie rany zmieniła się w kolację. Kolacja zmieniła się w odprowadzenie mnie do domu. Odprowadzenie mnie do domu zmieniło się w pocałunek na progu, który sprawił, że ugięły się pode mną kolana.

Sześć miesięcy później byliśmy zakochani. Całkowicie, bezmyślnie, radośnie.

A moja matka, Juliette? Ona nim gardziła.

„Bibliotekarz, Elizo? Naprawdę?” – zadrwiła, kiedy pierwszy raz o nim wspomniałam. „Jaką przyszłość może mi zapewnić?”

„Takie, które jest pełne książek i szczęścia” – odparłem.

Przewróciła oczami. „Szczęście nie płaci rachunków, kochanie”.

Tylko w celach ilustracyjnych
Moja matka zawsze udawała, że ​​jesteśmy bogatsi, niż byliśmy w rzeczywistości – wymieniając nazwiska na przyjęciach, wyolbrzymiając wakacje, dopracowując każdy szczegół naszego życia. Dla niej wygląd był wszystkim.

Kiedy więc Brian oświadczył się jej, wręczając jej pierścionek z szafirem, była wściekła.

„Przypomniały mi się twoje oczy” – powiedział czule.

„To wszystko?” syknęła. „Nawet karata?”

„Mamo, uwielbiam to. Jest idealne” – nalegałam.

Zacisnęła usta. „Cóż, myślę, że później będzie można to ulepszyć”.

Pierwsza kolacja z moją rodziną była katastrofą. Mama założyła swoją najmodniejszą biżuterię i mimochodem wspomniała o swojej „drogiej przyjaciółce z jachtem w Monako” – osobie, która, jestem prawie pewna, nigdy nie istniała.

Brian, jak zawsze uprzejmy, pochwalił nasz dom, zadał przemyślane pytania i przyniósł wyśmienitą butelkę wina. Mój ojciec, Clark, od razu się do niego przekonał.

Później tata wziął mnie na bok. „Lubię go, Elizo. Ma charakter. Twoja mama się przekona. Daj jej tylko czas”.

Ale czas tylko pogłębił jej pogardę. Wyśmiewała jego pracę. Jego ubrania. Prywatność jego rodziny.

Noc przed naszym ślubem zaatakowała mnie w mojej sypialni, w której byłam dzieckiem.

„Jeszcze nie jest za późno, żeby to odwołać” – powiedziała stanowczo.

„Kocham go, mamo.”

zobacz więcej na następnej stronie Reklama

Share This Article
Leave a comment