Noc, w której myślałem, że wygrałem
Tej nocy hotel Hilton Manhattan lśnił, złote światło odbijało się w kryształowych kieliszkach wypełnionych czerwonym winem.
Ja — David Harris, 42-letni biznesmen — stałem pośrodku wielkiej sali, trzymając za rękę moją nową żonę, Emily, kobietę, którą wszyscy nazywali „idealną kandydatką do sukcesu”.
Białe róże zdobiły alejkę. W powietrzu unosił się delikatny jazz. Śmiech i brzęk kieliszków otaczały nas, gdy goście podchodzili, by mi pogratulować.
Uniosłem brodę, czując dumę – wierząc, że osiągnąłem szczyt szczęścia i sławy.
Wtedy, gdy podniosłem kieliszek, by wznieść toast, mój wzrok zatrzymał się na kimś stojącym cicho w kącie pokoju.
Kobieta w czarnej koszuli kelnerskiej, z włosami starannie związanymi, trzymająca tacę z winem.
Poczułem ucisk w klatce piersiowej i wybuchnąłem głośnym śmiechem.
To była ona – Anna Parker , moja była żona.
Kobieta, która gotowała dla mnie każdego wieczoru, która stała przy mnie, gdy nic nie miałem, która uwierzyła we mnie, zanim ktokolwiek inny.
A teraz była tam i serwowała drinki na moim weselu.
Poczułem się rozbawiony. Zwycięski.
Siedzący obok mnie przyjaciel szepnął z uśmiechem:
„Hej, czy to nie twoja była żona?”
„Życie jest sprawiedliwe, prawda? Jeden wznosi się wysoko, drugi upada nisko.”
Uśmiechnąłem się i odpowiedziałem:
„Powinna była nauczyć się, jak zatrzymać przy sobie męża”.
Ponownie uniosłem kieliszek, przekonany, że wygrałem.