Potem nadeszła noc, która wszystko zmieniła.
Siedzieliśmy na kanapie, otoczeni próbnikami tkanin, kiedy Rachel powiedziała: „Chcę, żeby moja siostrzenica była dziewczynką sypiącą kwiaty. Będzie wyglądać uroczo”.
„Wspaniale” – odpowiedziałam. „Lily też chciałaby być dziewczynką sypiącą kwiaty”.
Uśmiech Rachel zniknął. „Nie sądzę, żeby Lily pasowała do tej roli” – powiedziała beznamiętnie.
Zamrugałam. „Co masz na myśli? To moja córka. Oczywiście, że będzie na ślubie”.
Rachel skrzyżowała ramiona. „Orszak weselny to mój wybór, a Lily nie będzie dziewczynką sypiącą kwiaty”.
Te słowa uderzyły mnie jak cios w plecy. „Jeśli Lily nie będzie na ślubie” – powiedziałam napiętym głosem – „to ślubu w ogóle nie będzie”.
Tego wieczoru zabrałam Lily na lody. Machała nogami w budce i szepnęła: „Chyba będę wyglądać pięknie w sukience, którą Rachel wybierze”. Serce mi pękło.
Później mama Rachel napisała mi SMS-a: „Przesadzasz. Twoja córka nie musi być na twoim ślubie”. Wtedy zdałem sobie sprawę, że wszystko, co zbudowałem z Rachel, nie było tym, czym się wydawało.