Leżałam na stole operacyjnym, z bólem rozdzierającym mi pierś, gdy ojciec wychodził – by zająć się kryzysem w gabinecie mojej siostry. „Przestań wyolbrzymiać, Claire potrzebuje mnie teraz bardziej”.

Uśmiechnął się lekko. „Grzeczna dziewczynka”.

Przeżył kolejne sześć miesięcy. Tym razem spokojnie. Spędził je między moim mieszkaniem a małym domkiem nad jeziorem, który kupił lata temu i którego nigdy dotąd nie odwiedził. Czasami malował ze mną, choć ręce mu się trzęsły.

Kiedy go nie było, Claire długo się do mnie nie odzywała. Ale nie miałam jej tego za złe. Każdy z nas przeżywa żałobę inaczej.

W ciche poranki wciąż odwiedzam chatkę. Siedzę przy oknie z kawą, pędzlem w dłoni i patrzę, jak światło wschodzi nad jeziorem. Czasami, gdy wiatr porusza się między drzewami w odpowiednim momencie, niemal słyszę, jak mówi:
„Przestań dramatyzować, Anno”.
I uśmiecham się.

Bo teraz wiem, że miał na myśli co innego.

Share This Article
Leave a comment