Dziewczynka wzięła portfel i przyniosła go do domu: „Mamo, zobacz tylko, ile tu pieniędzy!”

„Nie ma pieniędzy!” – warknęła matka. „Nie jesteśmy złodziejami. Rozumiesz?”

Katya przygnębiona skinęła głową.

„Tak jest, panie Komandorze” – mruknęła i poczłapała do swojego pokoju, w duchu ciesząc się, że udało jej się schować kilka banknotów do kieszeni kurtki. „Staruszek nie zbankrutuje” – pocieszyła się.

Przez cały tydzień Katia kręciła się po sklepie po szkole, mając nadzieję, że znajdzie właścicielkę portfela. Siadała na ławce przy wejściu z książką, przechadzała się między półkami albo po prostu stała na parkingu, uważnie obserwując klientów.

 

 

Kilkakrotnie kusiło dziewczynę, by porzucić ten daremny zawód i zatrzymać pieniądze dla siebie. Jednak ciekawość – skąd nieznajoma wzięła zdjęcie jej babci? – wzięła górę nad jej egoistycznymi pobudkami.

W końcu, w piątkowy wieczór, cierpliwość została nagrodzona. Znajomy, pulchny mężczyzna wysiadł z taksówki i pospieszył w stronę wejścia. To był on, bez wątpienia.

Katya odchrząknęła, przyciągając uwagę.

„Przepraszam, proszę” – powiedziała cicho. „Chyba pan zgubił, a ja znalazłam”.

Wyciągnęła portfel.

Artur Pawłowicz wziął ją powoli i uważnie przyjrzał się dziewczynie.

„No, no” – mruknął, otwierając portfel. „A skąd wiedziałeś, że to moje?”

 

 

„Widziałam, jak go upuściłaś” – przyznała szczerze Katya.

„Widziała to i nie oddała od razu” – zmarszczył brwi staruszek. „Czy wiesz, że to równoznaczne z kradzieżą? Czy wszystkie pieniądze są na miejscu?”

Zaczął liczyć banknoty i pokręcił głową z niezadowoleniem.

„Mama też tak mówiła, dlatego kazała mi to oddać” – odpowiedziała spokojnie dziewczynka. „Tak, wzięłam trochę. Ale za znalezienie czeka nagroda, prawda?”

Na twarzy Artura Pawłowicza nagle pojawił się uśmiech, a on sam wybuchnął śmiechem, trzymając się za brzuch.

„Uczciwość to coś, co cenię u ludzi najbardziej” – powiedział ze śmiechem. „Proszę bardzo, zasługujesz na to”.

Podał jej rachunek.

„Dobrze, że go zwróciłeś. Ten portfel był prezentem od kogoś bardzo mi bliskiego.”

„Ten mężczyzna?” Katia wyjęła zdjęcie z kieszeni.

Artur Pawłowicz nerwowo otworzył portfel, zobaczył zdjęcie, po czym skierował wzrok na kopię w rękach dziewczyny.

„Skąd… skąd to masz?” wyszeptał, blednąc. „Kim jesteś?”

Katya zdezorientowana przestępowała z nogi na nogę.

„Może lepiej byłoby porozmawiać z mamą?” – zasugerowała. „Mieszkamy niedaleko. Pójdziemy?”

Artur Pawłowicz, zapominając o całym świecie, skinął głową i poszedł za dziewczyną, czując, jak serce wali mu w piersi.

Wchodząc do małego mieszkania, Artur Pawłowicz rozejrzał się ostrożnie, jakby obawiając się jakiegoś podstępu. Na sugestię Katii, żeby poczuł się jak u siebie, uśmiechnął się tylko nerwowo i niechętnie włożył kapcie, które mu podała.

Elena, słysząc głosy, wyszła powitać gościa.

„Dobry wieczór” – powitał mnie niepewnie Artur, nerwowo ściskając portfel. „Przyszedłem w sprawie zdjęcia… Pańskiej córki…”

Elena od razu wszystko zrozumiała i uśmiechnęła się ciepło.

— Dobry wieczór! Proszę wejść do kuchni. Właśnie zrobiłam herbatę.

„Jestem tu tylko na chwilę” – zawahał się gość, wciąż rozglądając się dookoła. „Chcę się tylko dowiedzieć…”

„Och, daj spokój, takich spraw nie da się rozwiązać w minutę” – odparła cicho Elena. „Nie spieszysz się, prawda?”

Artur pokręcił głową i poszedł za gospodynią.

Wchodząc do kuchni, z rozkoszą wciągnął zapach świeżo upieczonego ciasta. Elena sprawdziła, czy ciasto jest już upieczone i skinęła głową z zadowoleniem.

„Teraz trochę ostygnie, a potem napijemy się herbaty” – powiedziała, hojnie smarując ciasto masłem. „Mam nadzieję, że lubisz cydr jabłkowy?”

„Bardzo je uwielbiam” – skinął głową Artur. „Anna, moja narzeczona, często piekła te ciasta. Były niesamowicie pyszne…”

„To zaskakujące, moja matka też miała na imię Anna” – zauważyła Elena i natychmiast upuściła nóż, widząc, jak gość chwycił się za serce.

— Czy źle się czujesz?

Artur Pawłowicz z trudem poluzował krawat i drżącymi palcami zaczął rozpinać koszulę.

„Anno… Anno…” powtórzył zbielałymi ustami.

Elena zadzwoniła do córki i razem pomogły mężczyźnie przejść do salonu, gdzie posadziła go na krześle.

„Może karetka?” martwiła się Katia.

Arturowi w końcu udało się przyszyć guziki.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama

Share This Article
Leave a comment