Dorośli płacą za siebie, mówili, wymieniając zamki w moje osiemnaste urodziny. Potem sprawdziłem skrytkę depozytową dziadka. Nie mieli pojęcia, co ich czeka…

Dorośli płacą za siebie, mówili, wymieniając zamki w moje 18. urodziny. Potem sprawdziłam sejf dziadka. Nie mieli pojęcia, co będzie dalej. Babeczka była jeszcze ciepła, kiedy kazali mi wyjść. Osiemnaście świeczek migoczących w czekoladowym lukrze. Wszystkiego najlepszego, Mayu, napisane różowym lukrem.

A moi rodzice stoją tam z paragonem od ślusarza i równie zadowolonymi uśmiechami. „Dorośli płacą za siebie”, powiedział mój ojciec, wsuwając nowy klucz do domu do kieszeni. „Masz już 18 lat. Czas poznać prawdziwy świat”. Mama skinęła głową, odcinając sobie kawałek mojego urodzinowego tortu. „Wystarczająco długo cię rozpieszczaliśmy”.

To buduje charakter. Stałem na jej ganku, teraz ich ganku, trzymając plecak z dwoma zmianami ubrań i laptopem. Dali mi 30 minut na spakowanie się, 30 minut na wymazanie 18 lat mieszkania w tym domu. Gdzie mam iść? – zapytałem. Deszcz zaczyna padać jak banał. To dorośli muszą się sami zorientować – powiedział tata.

Zrobiliśmy ci przysługę, pozwalając ci zostać do końca liceum. Większość dzieci byłaby wdzięczna. Wdzięczna za to, że pozwolono mi mieszkać w moim domu rodzinnym do momentu, gdy legalnie dorosłam. Czy mogę chociaż? Drzwi się zamknęły. Światło na ganku zgasło. Przez okno widziałam, jak siadają, żeby zjeść mój tort urodzinowy. Pewnie gratulują sobie surowego, pełnego miłości rodzicielstwa.

Share This Article
Leave a comment